Terroryzm morski – porwania i okup

Okup to stosunkowo nowe ryzyko w ujęciu prawno-ubezpieczeniowym. Skala zjawiska się pogłębia począwszy od roku 2000.

Z niepokojem notujemy rozwój terroryzmu morskiego – chociaż należałoby stwierdzić, że znaczący spadek wypadków porwań statków w Cieśninie Adeńskiej w latach 2014-15 wpłynął na spadek czujności armatorów i być może na wiarę, że trend się zmienia. Nic bardziej mylnego. Grudniowa historia MS Szafir w Nigerii z porwaniem pięciu członków załogi – to był alert dla nas wszystkich. Całe środowisko morskie – armatorów, ubezpieczycieli, prawników oraz rzeszy ludzi solidaryzowało się z ogromnymi problemami armatora, marynarzy i ich rodzin.

Każdy wypadek ludzki to ogromna trauma, bezradność, nieopisane cierpienia. To prawidło sprawdza się na morzu. Wypadki – nawet te śmiertelne – zawsze miały miejsce w historii żeglugi. Natomiast gdy w XXI wieku dochodzi do porwań… to traktujemy to jako coś niewyobrażalnego, coś co trudno nawet przewidywać, coś od czego należałoby się ubezpieczyć..

Prawo morskie i tak naprawdę reguły ubezpieczeń morskich nie są przystosowane do porwań – tych majątkowych – i tych ludzkich. Przy porwaniach statku lub ładunku – cel jest jeden: uratowanie dóbr materialnych – stąd otwartość na kompromis. W innym bowiem przypadku byłaby to strata całkowita i o wiele wyższa kwota oczekiwanych odszkodowań w porównaniu z żądanym okupem. Jest to główny atut rozmów i zaangażowania ubezpieczycieli statku i przewożonego ładunku. Okup stał się rozsądnym wydatkiem awarii wspólnej – pomimo braku precyzyjnych definicji w Regułach o Awarii Wspólnej.

Ale porwania statku i ładunku to wiele problemów dla porywaczy – stąd wybierają oni inny i łatwiejszy cel – załogi. Nie słyszymy o wypadkach, że armatorzy zostawiają załogi samym sobie – nie podejmując negocjacji – a wysokość okupów traktują jako tajemnicę. Nawet wzorce kontraktów załogowych (np. CBA/ITF) nie definiują tego ryzyka. Pomimo sporów – Kluby P&I (które m.in. pokrywają ryzyka załogowe) – nie chronią armatora przed ryzykiem okupu za zwolnienie porwanego marynarza. Tutaj Kluby P&I w roku 2011 jednoznacznie zaprezentowały swoją wykładnię – że okup za porwanych marynarzy nie jest przedmiotem ochrony polisowej – szeregując tego typu przypadki do terroryzmu morskiego, unikając zaszeregowań jako piractwa morskiego (których wybrane konsekwencje historycznie były już w ochronie P&I).

W ostatnich 20 latach notujemy rozwój alternatywnych ubezpieczeń od ryzyk porwań i okupu (The Kidnap & Ransom Insurance/Specialist K&R Cover). Nowy rodzaj ubezpieczenia – oferowany przez wyspecjalizowane syndykaty lloydowskie. Zakres ubezpieczeń ulega ciągłym modyfikacjom. Zmiany dotyczą również wysokości zawieranych sum gwarancyjnych. Początkowo kwoty od jednego do pięciu milionów dolarów były uznawane za wystarczające. Natomiast obecnie polisy na kwotę dwudziestu milionów nie są już rzadkością. Analiza zakresu ochrony wskazuje na spektrum problemów związanych z potencjalnym wypadkiem porwania marynarza dla okupu. Prezentowany zakres niestety uświadamia nas jak dalekie są wyłączenia polisy P&I statku i jego armatora.

Przedmiotem ubezpieczenia poza refundacją kwoty uzgodnionego okupu są m.in.:

  • koszty negocjacji z porywaczami (konsultanci, prawnicy, negocjatorzy, tłumacze, specjaliści od podsłuchów – lokalni detektywi);
  • koszty dostarczenia okupu, ryzyko utraty okupu;
  • koszty opieki i leczenia uratowanego marynarza;
  • koszty transportu, hotelu marynarza;
  • koszty konsultacji psychiatrycznej – w tym leczenia traumy i rehabilitacji marynarza;
  • w przypadkach trwałych blizn – koszty zabiegów kosmetycznych;
  • koszty opieki rodziny;
  • koszty & straty statku przetrzymywanego w wyniku ataku i porwania załogi (zwyczajowo do 21 dni postoju);
  • koszty sądowo-prawne;
  • wszelkie inne wydatki i koszty związane z aktem porwania.

Powyższy przykład zakresu ochrony – wcale nie oznacza, że w pokryciu jest już wszystko. Przedmiotem otwartych dyskusji w tym segmencie polisowym jest m.in. płatność okupu bezpośrednio przez ubezpieczyciela, straty handlowe armatora (utrata kontraktu lub linii, konsekwencje braku chętnych do zamustrowania u danego armatora) czy też nieopisane straty u uratowanego marynarza (choroby psychiczne, lęki czy w konsekwencji utrata możliwości pracy na morzu). Sprawia to, że trudna jest jednoznaczna ocena produktu „że to ubezpieczenie chroni ciebie od wszystkiego”. Jednak najważniejszym elementem jest tutaj sam okup – bo mogą to być gigantyczne kwoty.

Przy definiowaniu zakresu oczekiwanej ochrony – specjaliści od ubezpieczenia powyższych ryzyk zalecają rozszerzenie ochrony o ryzyka wojenne oraz automatyczne włączenie stref wojennych – aby uniknąć sporów interpretacyjnych – czy aby terroryzm związany z porwaniami nie był na pograniczu działań wojennych? Czy aby statek nie był w strefie wyłączeń? Są to bardzo ważne elementy, ponieważ typowe doubezpieczenie ryzyk wojny nie obejmuje okupu.

W jakim kierunku zmierzamy? Czy nigeryjskie przykłady stosunkowo prostego wzbogacania się poprzez egzekucję okupu – będą kopiowane przez inne kraje? Czy terroryzm morski za przykładem somalijskim da się skutecznie ograniczyć? Czy współpraca wojska – policji – armatorów jest możliwa? Co uczynić, aby terroryści zaczęli się bać naruszyć własność statku? Ale paradoksalnie stawiamy te pytania w obliczu przepływających obok naszych statków lotniskowców czy też niszczycieli na Morzu Śródziemnym zmierzających w kierunku Syrii – co sprawia, że ryzyko konfliktu wojennego znowu wyprzedza ryzyko porwań i okupu przez morskich terrorystów.

ANDRZEJ HEBEL

 


Opublikowano

w

przez

Tagi: