Na początku lutego do Szczecina wpłynął po raz pierwszy kamsarmax „Ornak”. To największy statek PŻM, jaki znalazł się w szczecińskim porcie. Przypłynął z Hiszpanii po ładunek jęczmienia na rachunek firmy Glencore. Zacumował przy nabrzeżu Słowackim.
Statek jest ogromny, ma 80 tys. ton nośności, 229 m długości, 32 m szerokości i 14,6 m zanurzenia. Mianem kamsarmax określa się masowce, których maksymalne rozmiary pozwalają na wejście do portu Kamsar w Gwinei. „Ornak” jest też panamaxem, ponieważ jego rozmiary pozwalają na przejście przez Kanał Panamski.
„Ornak” to trzeci z czterech masowców, które w 2010 roku zbudowała dla PŻM chińska stocznia New Times Shipyard w Jingjiang. Wśród nich są jeszcze: „Giewont”, „Jawor”, i „Rysy”. Chrzest „Ornaka” odbył się 16 września 2010 roku. Matką chrzestną jest Iwona Pieróg, prezes zarządu spółki Unity Travel należącej do Grupy PŻM. Oczywiście powitała swojego stalowego chrześniaka, gdy wpływał do szczecińskiego portu, a potem go odwiedziła. Towarzyszyłam mamie chrzestnej w tych odwiedzinach. Ona oglądała swój statek już po raz trzeci, ja na takim kolosie byłam po raz pierwszy. Robi wrażenie. Szczególnie gdy trzeba było po trapie wdrapać się na pokład, a potem schodami wejść na mostek.
Przywitał nas kapitan Zdzisław Komperda. „Ornakiem” dowodzi już czwarty raz. Wcześniej, przez prawie dziesięć lat dowodził peżetemowskimi panamaxami zbudowanymi w Danii. – Cieszę się, że żadnego z nich nie musiałem odprowadzać do stoczni złomowej, bo to przykre uczucie – mówi.
Jest absolwentem WSM w Szczecinie. Uczelnię ukończył w roku 1990, rozpoczął pracę w PŻM, a w dziewięć lat później już miał dyplom kapitana żeglugi wielkiej. Kapitan jest znany z szacunku do munduru, morskich tradycji i troski o załogę. Jest wymagający, a jednocześnie niemalże ojcowski. Jego pasją od lat jest informatyka i języki obce. Zna ich kilka. Przez cztery lata intensywnie uczył się chińskiego włącznie z kaligrafią. Kiedy był na lądzie, raz w tygodniu, jeździł ze Szczecinka do Koszalina na prywatne lekcje.
W kabinie kapitana uwagę zwracają sztalugi z obrazem. Martwa natura. Pomarańcze w koszyku. Taki sam koszyk z owocami jest na stole. Czyżby…? Tak, od paru lat kolejną pasją kapitana jest malowanie. W rejsy zabiera płótno, farby, pędzle. Przy malowaniu odpoczywa. Najczęściej maluje kwiaty, portrety członków załogi, martwą naturę. Ma też kilka obrazów marynistycznych. Wśród nich żaglowce, statki PŻM. Jest też obraz „Ornaka”. Z matką chrzestną namawiamy kapitana, aby swoimi pogodnymi obrazami ozdobił wnętrza statku.
– Chrzest mojego statku odbył się prawie sześć lat temu, a ja ciągle tak dokładnie pamiętam tę ceremonię, jakby ona była wczoraj – opowiada Iwona Pieróg. – Pamiętam towarzyszące jej emocje, słowa skierowane do załogi, butelkę szampana rozbitą o nadbudówkę, deszcz konfetti i moment poświęcenia statku przez ojca Jarosława z Zakonu Oblatów. Święcona woda była w stoczniowym kasku, a kropidło zostało zrobione z ziół rosnących na chińskich polach.
Masowiec po załadunku około 23 tysięcy ton jęczmienia opuścił szczeciński port. Po dalszą część ładunku popłynął do Rotterdamu. A następnie wyruszył do portu docelowego, do Dżuddy w Arabii Saudyjskiej.
Krystyna Pohl